*Alison POV*
Siedząc na niewygodnym krześle w kuchni wzięłam kolejny łyk
kawy. Spojrzałam na swoją rękę, na której znajdował się ogromny siniak, który
nabił mi mój chłopak Ian. Nie myślcie sobie, że nie próbuję od niego odejść,
wczoraj po raz kolejny zasugerowałam, że powinniśmy zrobić sobie przerwę. Ian
wpadł w szał, nigdy go takiego nie widziałam. Postanowiłam, że sobie dzisiaj
odreaguję i idę z moją przyjaciółką Spencer na imprezę. Nie mam zamiaru przez
tego dupka siedzieć cały czas w domu, odejdę od niego… kiedyś. Czasem
chciałabym po prostu spakować walizki, zostawić mu list, w którym wszystko
wytłumaczę, ale są dwa powody, przez które nigdy w życiu tego nie zrobię. Po
pierwsze, nie jestem taka. Takie sprawy muszę załatwić w cztery oczy. A po
drugie za bardzo się boję, że odnalazłby mnie i zniszczyłby mi życie na zawsze.
Usłyszałam głośne odgłosy schodzenia po schodach i zobaczyłam go. Wyglądał tak
jakby nic się nie stało, a ja przełknęłam głośno ślinę bojąc się tego co powie.
Szybko obciągnęłam rękawy swojej bluzy, chcąc zasłonić ślady wczorajszej bitwy.
- Jakieś plany na dziś złotko? – spytał się. NIEWIARYGODNE.
Jego głos był tak przesłodzony, w sumie to nie pierwszy raz. Zawsze gdy
podniósł na mnie rękę następnego dnia udawał się, że nic nie miało miejsca i
był dla mnie taki jak na początku naszego związku, zanim się do niego
wprowadziłam.
- Hm. Mam dziś wolne od zajęć na Uniwersytecie, więc wrócę
później, bo wychodzę z Spencer – oświadczyłam starając się mówić normalnym
tonem. Odłożyłam kubek z kawą na blat i niepewnie spojrzałam się w jego stronę
bojąc się reakcji. Podszedł bliżej mnie podnosząc prawą rękę co spowodowało, że
zamknęłam ze strachu oczy i się skuliłam. Jedyne co poczułam to jak ściska moje
policzki zbliżając swoją twarz do mojej.
- Pamiętaj, że cię kocham – wyszeptał. Dreszcze przeszły po
całym moim ciele, gdy Ian opuścił kuchnię. W co ja się wpakowałam? Jedyną
osobą, która znała moją sytuację była Spencer. Potrzebowałam mojej
przyjaciółki.
*GODZINA 22*
Popijając już trzecią… albo i
piątą szklankę martini przyglądałam się Spencer flirtującej z jakimś chłopakiem.
Szczęściara… Ian pewnie zadba o to, bym pożałowała każdego łyku alkoholu, który
wzięłam dziś do ust. Tak bardzo się bałam jego reakcji, gdy wrócę do domu,
pewnie już wariował, a przecież nie była nawet północ. Czułam się tak jakby wiedział dokładnie co ja
robię, czułam się obserwowana… Totalnie ze świrowałam, ale muszę postawić sobie
cel, aby rzucić tego chłopaka. Jeśli teraz tego nie zrobię, będę już wskazana
na niego na zawsze. Odwróciłam się z szklanką drinka, chcąc oznajmić Spencer,
że zaraz wracam do domu, gdy wpadłam na jakiegoś chłopaka, a cała zawartość szklanki wylądowała na jego topie. Uniosłam głowę do góry chcąc go przeprosić
i totalnie zaniemówiłam. On był idealny… Choć po wyrazie jego twarzy mogłam
stwierdzić, że chyba się na mnie wkurzył…
- Eee… przepraszam – bąknęłam.
Swoimi brązowymi tęczówkami przeszył mnie całą, odebrało mi mowę.
- Suka – mruknął i odwrócił się
do mnie tyłem kierując się w stronę wyjścia. Przepraszam, że co?!
- Hej! Przeprosiłam! Zresztą nie
zrobiłam tego specjalnie! – krzyknęłam za nim, na co on odwrócił się do mnie
uśmiechając się z ironią. Natychmiast pożałowałam tych słów, bo chwycił mnie za
łokieć i wyprowadził na dwór przyciskając do ściany. Zbliżył się do mnie. O
cholera, jest zdecydowanie za blisko. Wpatruje mi się wprost w oczy, ja nie
jestem w stanie utrzymać kontaktu wzrokowego.
- Więc twoim zdaniem to była moja
wina? Tak? – przycisnął mnie mocniej do ściany, wzdrygnęłam się. Nie wiedziałam
co odpowiedzieć, braknie mi słów, przerażał mnie prawie tak samo jak mój
chłopak. Boże, czy na świecie są jeszcze jacyś normalni chłopacy, którzy nie
znęcają się nad dziewczynami?
- Wcale tego nie powiedziałam –
te słowa wypadły z moich ust tak nagle, nawet ich nie przemyślałam. On się
tylko zaśmiał. Zbliżył swoją twarz do mojej, zdecydowanie za blisko. Czułam
jego oddech na moim policzku. Dreszcze przeszły po całym moim ciele.
- Czy ty wiesz kim jestem? –
spytał oblizując usta. Pomimo uniemożliwionego ruchu starałam się potrząsnąć
ramionami dając mu jakiś znak, że nie mam zielonego pojęcia kim jest ten
chłopak. Nie oglądam wiadomości ani nic, a jego pytanie dało mi na myśl, że
chyba jest sławny. Zresztą co mnie to obchodzi. – Jestem Justin Bieber, mówi ci
to coś? – syknął, a ja z przerażenia otworzyłam szeroko oczy. Wiem kim on jest,
kto nie wie? Mało kto wie jak on wyglądał. Wszyscy wiedzą, że jest członkiem
najgroźniejszego gangu w mieście, których dzielnice omijam szerokim łukiem, nie
chcę mieć z nimi nic wspólnego. Starałam odepchnąć go od siebie, jednak był
zbyt silny.
- Puść mnie, mój chłopak czeka na
mnie! – warknęłam, wciąż próbując go odtrącić. Za cholerę się nie dało. Po
moich słowach uniósł brew do góry, był uroczy… co ja mówię! Jego urok nie
usprawiedliwia tego co wyrabia. Okrada i bije niewinnych ludzi. OMG! A co zrobi
ze mną?
- Chłopak? A jak twój chłopak się
nazywa? Pokaż mi go kochanie to sobie z nim pogadam. Nie powinien zostawiać
swojej dziewczyny samej, gdy w pobliżu są tacy ludzie jak ja – jego ton głosu
mnie przerażał, był zbyt pewny siebie. Ale mówiąc do mnie rozluźnił ucisk, w
którym mnie trzymał. Wykorzystałam to kopiąc go w brzuch? Sama nie wiem, gdzie
trafiłam, ale byłam świadoma, że się uwolniłam od niego i natychmiast zaczęłam
uciekać. Wpadłam z powrotem do klubu, nie był to najlepszy pomysł. Jedyne co
chciałam to odszukać Spencer i powiedzieć jej, że musimy spieprzać stąd jak
najdalej. Szłam przed siebie wpadając na przypadkowych nietrzeźwych ludzi.
Nawet na mnie nie zwracali uwagę, jakbym nie mogła tego Martini wylać na nich.
Ale nie… oczywiście musiałam wylać to na chyba jednego z najbardziej
niebezpiecznych ludzi w okolicy i pewnie w całym kraju! Cholera! Poczułam jak
ktoś mnie łapie za rękę, miałam nadzieję, że to Spencer. Ale moje cholerne
szczęście sprawiło, że to była osoba, która może właśnie w tym momencie zmienić
moje życie w jeszcze gorsze piekło.
OK. więc próbuję ogarnąć wygląd bloga, ale kompletnie się na tym nie znam. jesli ktoś może mi pomóc to chętnie przyjmę pomoc.
to nie jest tłumaczenie. jest to moje autorstwo.
z czasem ogarnę tt.
xx